Dotarliśmy na południe Chorwacji do małej miejscowości Molunat. Zakotwiczylismy na prywatnym polu u właściciela, który wskazał nam naszą lokalizację pod drzewem cytrynowym. Do naszej dyspozycji mielismy wystawioną na zewnątrz lodówkę oraz w super stanie sanitariaty. Ekstazy dopełniał widok zatoki w której stwórca luźno umieścił skałki malowniczo wystające z Jadrana. Plaża jest piaszczysta, jednak jest bardzo mała lub nie ma jej wcale w momencie przypływu. Na płyciźnie umieszczono siatkę do gry w piłkę siatkową lub coś co ma ją przypominać. Same miasteczko jest bardzo małe z przeznaczeniem do słodkiego leniuchowania. Może być bazą wypadową do wyjazdów w kierunku Czarnogóry. Pomimo tego że nie ma w tym miasteczku żadnych atrakcji turystycznych (poza walorami wizualnymi) to klimat tego miejsca stwarza niezapomnianą atmosferę do której chce się powracać. Sam właściciel pola okazał się bardzo gościnny i gdy poszliśmy uregulować płatności, poczęstowal nas swoimi domacimi wyrobami produkowanymi z lokalnych winogron. Z chwili na chwilę rozumieliśmy coraz więcej z opowieści właściciela pola, który raczył nas nie tylko opowieściami o minionych wydarzeniach. Znając najnowszą bałkańską historię staraliśmy się nie poruszać drażliwych tematów i jakoś sprostaliśmy zadanaiu. Tu należy wspomnieć, że bardzo przydatna okazała się lodówka wystawiona do naszej dyspozycji oraz odwiedziny w sklepie wolnocłowym na pograniczu austriacko - słowenskim. Wieczór spędziliśmy w przyjemnej atmosferze.